Jak spadek piłkarzy Zagłębia Lubin wpłynie na finansowanie Akademii Piłkarskiej KGHM?

Degradacja Zagłębia Lubin jest wielkim sportowym rozczarowaniem. Paradoksalnie zyskać może na tym klubowa Akademia Piłkarska, w którą właściciel klubu chce inwestować większe pieniądze niż dotychczas

Coś, co wydawało się niemożliwe, stało się faktem - Zagłębie nowy sezon rozpocznie na poziomie I ligi. Bolesna klęska drużyn, która personalnie prezentowała się bardzo przyzwoicie, zadziwia, a nawet szokuje. Ale w Lubinie powoli zaczynają przyzwyczajać się do nowej rzeczywistości. Pierwszoligowej.

W klubie, jak w siedzibie właściciela KGHM Polska Miedź SA, konsekwentnie podkreślają, że degradacja zespołu na pewno spowoduje zmniejszenie budżetu pierwszego zespołu, ale w żaden sposób nie wpłynie na rozbudowę i finansowanie klubowej Akademii Piłkarskiej. Ta nawet zyska na tej sytuacji - bo większe środki znajdą się na lubińską młodzież.

Równocześnie nie ma się co oszukiwać - wizerunkowo byłoby lepiej, aby Zagłębie grało w ekstraklasie. To zawsze podnosi rangę klubu, poza tym wpływa na wyobraźnię młodych zawodników. Gwiazdy pierwszego zespołu rywalizujące w ekstraklasie stają się w pewnym sensie idolami dla młodych piłkarzy, trenujących w Akademii. Teraz, w I lidze, o prawdzie ligowe gwiazdy będzie raczej trudno.

Na pewno jednak degradacja drużyny z ekstraklasy zakończyła w Lubinie pewien etap funkcjonowania klubu, w którym w ostatnich latach kadrowe rewolucje był zbyt częste. Dotyczy to zarówno szkoleniowców, ale w takim samym stopniu piłkarzy - przewinęło się ich przez Zagłębie naprawdę bardzo wielu. Co gorsze, lubinianie w pewnym momencie za bardzo uwierzyli w siłę piłkarzy obcokrajowców i ściągali ich do zespołu na masową skalę. Za czasów trenera Pavla Hapala było ich aż 17, choć oczywiście niektórzy bywali wypożyczani do innych drużyn. Dziś widać, że nie przyniosło to niczego dobrego. Dobitnie pokazały to ostatnie miesiące, gdy zimą do Lubina ponownie trafiło kilku obcokrajowców, którzy mieli uratować zespół przed degradacją. Nie pomogli.

Wiadomo, że zaczęto już realizację odwrotnego scenariusza - obcokrajowcy będą odchodzić z Zagłębia. Na razie z klubem pożegnali się Curto oraz Dzinić. Kolejni gracze uczynią to zapewne wkrótce.

W efekcie kadra zespołu w zdecydowanie większym stopniu opierać się będzie na własnych wychowankach oraz perspektywicznych zawodnikach sprowadzonych z regionu. W tym sezonie Ruch Chorzów czy Lechia Gdańsk pokazały, że można osiągać bardzo dobre wyniki, budując drużynę na takich piłkarzach. W tym kontekście atutem Zagłębia powinien być trener Piotr Stokowiec, który potrafi wprowadzać do drużyny młodych graczy i zdaje sobie sprawę, jakie są oczekiwania właścicieli klubu. W tym wszystkim potrzeba tylko czasu, spokoju i jak najmniej nerwowych ruchów.

Stokowiec w ostatnim meczu z Widzewem odważnie postawił na wielu młodych zawodników, dając sygnał, że w Zagłębiu nadchodzi nowe. Równocześnie w Lubinie władze klubu powinny pamiętać, że najgorsze jest popadanie z jednej skrajności w drugą. Nie powinno być tak, że teraz w Zagłębiu będą stawiać tylko na młodych, własnych wychowanków. Zasada jest prosta - w pierwszej drużynie mają grać najlepsi. Jeśli wśród nich będzie kilku wychowanków Zagłębia, to świetnie. Jeśli nie, to być może tak się wydarzy za kilka miesięcy. W Zagłębiu potrzeba teraz spokoju i cierpliwości. Chaotyczne działania z ostatnich lat doprowadziły do sporego krachu.

W Lubinie muszą pamiętać, że tworzenie i rozwój Akademii to plan na lata. Niemożliwe, aby efekty przyszły natychmiast. Ale niesłychanie ważne i cenne jest, że w tak trudnym momencie pojawia się konkretny sygnał - stawiamy na szkolenie, bo taka wizja ma przyszłość.

Copyright © Agora SA