Jak wychować mistrza. Bartosz Huzarski o swej kolarskiej drodze do zawodowstwa

W 2014 roku został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi za osiągnięcia sportowe i działalność na rzecz polskiego kolarstwa. O jego sportowym dzieciństwie, drodze do zawodowstwa i projekcie Huzar Bike Academy rozmawiamy z Bartoszem Huzarskim.

Czy już jako dziecko uprawiał Pan sport?

Generalnie to odkąd pamiętam byłem bardzo aktywny. Wychowywałem się na wsi, gdzie dwadzieścia parę lat temu cały dzień ganialiśmy po dworze. W szkole zawsze lubiłem WF. Nigdy nie opuszczałem tych lekcji, nawet gdy już jako zawodnik kategorii Orlik startowałem w bardzo ciężkich wyścigach i teoretycznie zajęcia WF źle wpływały na moją kondycję. W szkole podstawowej chodziłem też na SKS-y, grałem w piłkę , biegałem.

A jak się rozpoczęła Pana przygoda z kolarstwem?

Kolarstwo mi się po prostu spodobało. Było ciężko, trenerzy wymagali nie tylko zaangażowania na treningach, ale również dyscypliny. Jednak czułem, że to jest coś dla mnie. Była rywalizacja, a ja od początku dobrze dawałem sobie radę pod tym kątem. Do tego doszły jeszcze wyjazdy na zgrupowania nad morze czy w góry . Nie każdy mógł sobie na to wtedy pozwolić, ja to miałem w nagrodę za postępy w treningach.

W jaki sposób udawało się Panu połączyć naukę z treningami?

To był największy problem, ale w szkole nie opuszczałem zajęć, ani też nie wagarowałem. Miałem wiele zgrupowań, wiele wyścigów, więc jak już chodziłem do szkoły to dawałem z siebie 100 proc. Bywało tak, że uczyłem się po nocach. Trenowałem wcześnie rano, a później jechałem do szkoły. Lekko nie było, ale jako sportowiec mogłem liczyć na ciut lżejsze traktowanie przez nauczycieli.

Rodzice z czasem nie próbowali Pana przekonywać, aby zajął się Pan w życiu "czymś poważniejszym", czymś "tradycyjnym"?

Właściwie to nie, wręcz przeciwnie. Gdy miałem okresy zwątpienia w kategorii Orlik, czy jak już doszedłem do Elity i kilka razy chciałem skończyć z kolarstwem, rodzice stawali za mną murem i mocno mnie wspierali w ciężkich chwilach.

Myślę, że to co robię, jest jak najbardziej poważną robotą. Nie jest łatwo być zawodowym sportowcem, ciągle zerkającym na wagę, na pogodę, na plan treningów czy startów. Moi rodzice zdają sobie z tego sprawę.

Jak rodzice Pana wspierali w trudnych momentach?

Rodzice coraz bardziej są świadomi tego, czym jest profesjonalny sport. Wiedzą, że nie każdy może wygrywać, że każdy ma swoje zadania podczas wyścigu, więc na szczęście nie muszą mnie już za często pocieszać.

Czy w dalszym ciągu Panu kibicują?

Tak, są to moi najwierniejsi kibice, oglądają wszystkie wyścigi w których startuję, a na te bliżej domu jeżdżą osobiście. Moja mama rozpoznaje w telewizji większość zawodowych kolarzy po sylwetce czy stroju.

Z perspektywy czasu myśli Pan, że bez tych treningów byłby Pan innym człowiekiem?

Na pewno. Dzięki temu wszystkiemu nauczyłem się życia. Nauczyłem się je szanować, szanować przeciwnika, rywala. Zwiedziłem kawał świata, poznałem dużo ciekawych ludzi. Sport ukształtował moją osobowość .

Sport uprawiany od najmłodszych lat ma ogromne znaczenie w rozwoju człowieka. Dzieci, które z pasją oddają się aktywności nie siedzą w domu przed komputerem, mają zajęcie, ruszają się, dbają o kondycję, o serce i płuca. Sport jest zdrowy, dobrze obracać się w towarzystwie sportowców, poznawać ich nawyki i sposób na życie. Dzieci muszą szukać, próbować, znaleźć swoją ulubioną dyscyplinę .

Stworzył Pan projekt Huzar Bike Academy. Jakie cele postawił sobie Pan wdrażając go?

Projekt jest skierowany do dzieci z klas 4-6 szkoły podstawowej. Ma on na celu dać dzieciom szansę na poznanie kolarstwa. Tak jak mówiłem wcześniej, dzieci muszą szukać, poznawać, testować różne rozwiązania, różne dyscypliny. Moja akademia daje im tą możliwość.

Jest duże zainteresowanie ze strony dzieci?

Pracujemy w szkołach na zajęciach WF oraz na zajęciach pozalekcyjnych. Jak na razie jestem miło zaskoczony, dzieci są bardzo chętne, aby uczestniczyć w naszych zajęciach. Mamy praktycznie stuprocentową frekwencję. Bardzo mnie to cieszy, będzie z kogo wybierać robiąc następny krok.

Jaka jest atmosfera na treningach?

Na tym etapie to zabawa w kolarstwo. Ja bym tego nie nazwał trenowaniem tylko poznawaniem kolarstwa. Uczymy dzieci podstaw, pokazujemy im na czym tak naprawdę polega kolarstwo, jak zbudowany jest rower, jakie trzeba robić ćwiczenia, jak właściwie jeździć na rowerze . Na tym etapie kładziemy większy nacisk na ćwiczenia ogólnorozwojowe. Rower jest tylko dodatkiem, wabikiem dla dzieci, a dzięki naszemu dostawcy rowerów, polskiej firmie Kross, mamy świetny sprzęt, który przyciąga dzieci jak magnes.

Na czym polega w praktyce realizacja projektu?

Prowadzimy zajęcia w kooperacji ze szkołą, stopniowo zwiększamy i urozmaicamy czas jaki dzieci będą spędzać w kontakcie z rowerami. Moi trenerzy taki plan będą kontynuować do wakacji. Podczas wakacji, część dzieci, te wyróżniające się, chcące współpracować z nami dostaną rowery do domu i będą uczestniczyć w regularnych treningach 4-5 razy w tygodniu. To już będzie więcej kolarstwa jak zabawy na rowerze, ale muszą od początku nauczyć się rozróżniać zabawę od pracy. Kolejnym stopniem w ich rozwoju może być klasa sportowa w Gimnazjum w Sobótce, Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Świdnicy a dalej już grupy zawodowe.

Jak Pan widzi przyszłość projektu?

Myślę, że przy tym systemie jaki wymyśliłem mamy szansę dotarcia do dużej liczby dzieci, w tym roku przez akademię przewinie się około siedemdziesięcioro. Taka liczba przejdzie przez program pilotażowy który będzie trwał do końca roku szkolnego. Jeśli z tej grupy uda nam się stworzyć grupę 10-15 dzieci, które pod koniec wakacji wystartują w swoim pierwszym wyścigu kolarskim, będzie to duży sukces. Od września znów wracamy na zajęcia do szkół i liczę na to, że ta grupa będzie się regularnie powiększać.

Co by Pan poradził rodzicom, którzy nie są pewni co do tego, czy pozwolić dziecku mocno zaangażować się w sport?

Sport to ryzykowna gra, daje dużo radości ale potrafi też mocno rozczarować. Jednak ja bym się nie wahał, zawsze można się wycofać, zmienić kierunek, wrócić na studia. W obecnych czasach nie ma problemu z pogodzeniem sportu i szkoły więc coś takiego jak wykształcony sportowiec to już nic nowego. A plusy płynące z dnia wypełnionego przez sport są znacznie większe.

POLECAMY RÓWNIEŻ: Czym się kierować, kupując rower dla dziecka

źródło: Okazje.info

Copyright © Agora SA