Łyżwy dla dzieci. Nauka jazdy na łyżwach dla dzieci

Tegoroczna zima jest niczym kapryśna nastolatka - zaatakowała na początku grudnia śnieżycami i mroźnymi nocami, po to, żeby za chwilę udawać wiosnę i bawić się z nami w ciuciubabkę. Wobec braku możliwości ulepienia bałwana czy pojeżdżenia na nartach, wiele osób przypomniało sobie o starych dobrych łyżwach. Podpowiadamy, jak się przygotować i wybrać najlepsze warunki do nauki dla dziecka.

Więcej o łyżwach dzieci przeczytasz na stronie internetowej Walley.pl

Kiedy można rozpocząć naukę dziecka jazdy na łyżwach?

To chyba najczęstsze pytanie. Łyżwiarstwo figurowe jest sportem wczesnym, wyczynowi zawodnicy rozpoczynali swoją przygodę z lodem w wieku 4 - 6 lat. Czasami zdarzają się też 3,5-latki, jednakże my przyjęliśmy zasadę, że cztery lata to wiek, od którego przyjmujemy na zajęcia małych adeptów. Wcześniej można oswajać dziecko z lodem, wchodzić z nim na chwilę na taflę, ciężko jednak mówić o jakichkolwiek zajęciach - nasza pociecha nie będzie w stanie skoncentrować swojej uwagi na dłużej, często też nie jest w stanie utrzymać równowagi na dwóch cienkich płozach. Przy łyżwiarstwie rekreacyjnym każdy wiek powyżej czterech lat jest dobry na rozpoczęcie nauki.

Z instruktorem czy z rodzicami?

Oczywiście, jest wielu rodziców, którzy są w stanie prawidłowo nauczyć swoje pociechy podstaw łyżwiarstwa, częściej jednak obserwujemy na ślizgawkach następujący obrazek: umęczony rodzic podtrzymujący dziecko, któremu nogi rozjeżdżają się na wszystkie strony. Ponieważ jednak rodzic cały czas go trzyma, to dziecko się nie wysila i całym ciężarem "wiesza się" na dorosłym. Kto próbował, ten wie, jak bardzo bolesne jest to dla kręgosłupa Dzieci też zupełnie inaczej zachowują się z instruktorem - nie pozwalają sobie na płacz i obrażanie się, szybciej stawiają kroki samodzielnie. Powiecie, że kiedyś prawie wszyscy uczyli się sami i żyją? I tak i nie - często trafiają do nas dorosłe osoby, mające traumę dotyczącą łyżew, wynikającą z faktu, że kiedyś się boleśnie poobijały. A przecież wszystkim nam zależy, żeby dziecko pozytywnie wspominało nową dla niego aktywność. Dla rodziców mamy dwie alternatywy - albo obserwowanie postępów dzieci z trybun, albo - do czego jeszcze bardziej zachęcamy - ćwiczenie w grupie dorosłych w tym samym czasie, co dziecko. Potem można sobie wzajemnie zaprezentować, czego się nauczyliśmy.

Jak dobrać instruktora?

Trenerzy i instruktorzy łyżwiarstwa figurowego to w Polsce wąska grupa specjalistów, nie ma tak szerokiego wyboru jak w przypadku tańca, fitnessu, czy narciarstwa, więc tym bardziej dobrze jest zwrócić uwagę na kwalifikacje. W Walley instruktorami są byli wyczynowi łyżwiarze z doświadczeniem w uczeniu innych. Znakomita większość z nich posiada papiery instruktora lub tytuł trenera, poprzedzony studiami na Akademii Wychowania Fizycznego. Niezwykle ważne są również predyspozycje do nauczania i radość z przekazywania wiedzy innym. Nie zawsze ktoś, kto miał świetne wyniki będzie dobrze uczył innych. Dlatego zwróćmy uwagę na to, jak instruktor zachowuje się w stosunku do dziecka i jak nawiązuje z nim kontakt. Czy jest uśmiechnięty, serdeczny, czy pamięta o tym, żeby przez większość lekcji patrzeć dziecku w oczy, obniżać sylwetkę do niego. Czy stara się urozmaicać ćwiczenia, tak, żeby dziecko otrzymywało nowe bodźce? Zwłaszcza w przypadku małych dzieci, cztero- czy pięcioletnich ważne jest to, aby nauka odbywała się poprzez zabawę, żeby zajęcia były ciekawe i "kolorowe". Instruktor powinien też pokazywać ćwiczenia, tak, aby dziecko miało szansę odtworzyć położenie ciała.

Ślizgawka czy zorganizowane zajęcia?

Ważne jest, żeby zapewnić początkującym dzieciom absolutny komfort psychiczny i odgonić wszystkie strachy, które zdążyły już w ich głowach urosnąć do monstrualnych rozmiarów. Wielokrotnie widzieliśmy zapłakane buźki, które za chwile rozświetlał szeroki uśmiech - instruktor wesoło zagadał, podał rękę, a potem rozpoczął naukę od siadania i wstawania, trochę się z dzieckiem "potarzał" po lodzie. Takie warunki mamy na zorganizowanych zajęciach, a także na ślizgawkach z wytyczoną częścią dla maluchów i słabiej jeżdżących. Można też umówić się z instruktorem na ślizgawce w czasie, który jest najmniej popularny - na przykład w tygodniu zaraz po szkole/ przedszkolu. Zdecydowanie nie polecamy przyprowadzania początkujących dzieci w miejsca, gdzie tłum jest taki, że łokciami stykamy się z osobą obok, a koło nas co chwilę przejeżdża rozpędzony nastolatek. Jeśli jeszcze i my kiepsko trzymamy się na łyżwach, to o wypadek nietrudno.

Jak powinno być ubrane dziecko na łyżwy?

Niezależnie od warunków panujących na lodowisku (na jednych jest cieplej, na innych zimniej, jedne są pod gołym niebem, inne kryte), należy bezwzględnie pamiętać o trzech rzeczach: kasku (może być rowerowy), rękawiczkach pięciopalczastych (a przy początkach dobrze mieć ze sobą zapasową parę) i wygodnych, grubszych spodniach. Na początku nauki kontakt z lodem jest częsty, a ponieważ jest to nowe doświadczenie, to lepiej dziecko do tego dobrze przygotować. Jeśli będzie miało na sobie dżinsy lub rajstopki, to na pewno zmarznie, a i same upadki będą bardzo nieprzyjemnym przeżyciem. Wiemy, że wielu z was już oczyma wyobraźni widzi dziewczynki jako piękne księżniczki w zwiewnych spódniczkach, a chłopców jako następców Pluszczenki, ale prosimy - zostawcie te obrazki na później. Jeszcze przyjdzie czas na mniej warstw, na początku trzeba po prostu dziecko wygodnie ubrać. A najlepiej na cebulkę. Jak będzie mu za zimno czy za ciepło, to samo nam to powie. Odradzamy wszelkiego rodzaju ochraniacze czy długie szaliki - będą tylko przeszkadzały.

Jak uczyć dzieci jazdy na łyżwach?

Każde dziecko jest inne i zdarzają się takie, które wchodzą na lód i nie mają najmniejszego problemu z utrzymaniem równowagi, nie boją się prędkości i szybko przyswajają sobie technikę łyżwiarską. Większość jednak potrzebuje "oswojenia się" z nową dla nich nawierzchnią i miejscem. Dlatego naukę rozpoczynamy od siadania i wstawania, przy bardzo małych dzieciach możemy się też trochę "potarzać" po lodzie, pokazać, że wcale nie jest on taki straszny, jak się wydaje.

Młodsze dzieci rozpoczynają naukę od tupania. Robimy "uśmiechnięte" stopy, lekko uginamy kolana, ręce wyciągamy szeroko do boku, patrzymy przed siebie. I dzielnie maszerujemy przed siebie. Asekuracja? Tak, ale tylko jedną ręką, a jeszcze lepiej, gdy ktoś (lub coś), na kim się w chwili zwątpienia wesprzemy, trzyma dłoń tylko 'kontrolnie". "Wieszanie się" na partnerze (mamie, tacie - niepotrzebne skreślić) i przedłużanie sytuacji wszechobecnej pomocy powoduje, że ten etap nauki wydłuża się w nieskończoność. Im szybciej "nauczymy się własnego ciała", tym krótszy będzie początkowy etap, któremu towarzyszy uczucie pewnej bezradności i braku kontroli nad własnymi reakcjami.

Najczęściej stosujemy metodę stania za dzieckiem i trzymania rąk pod jego pachami. Demonstrujemy, że w razie zachwiania złapiemy, ale nie pozwalamy trzymać nas. Kiedy dziecko czuje się pewniej, stopniowo przechodzimy do przodu. Jedziemy przodem do dziecka, a tyłem do kierunku jazdy i bawimy się w podchodzenie. Dziecko ma za zadanie podejść parę kroków i przybić nam piątkę obiema rękami. Po kilku próbach zwiększamy odległość pomiędzy nami a dzieckiem.

Niedawno hitem na polskich lodowiskach stały się pingwiny (podpórki w kształcie pingwinów). Są one dla wielu dzieci świetnym motywatorem do rozpoczęcia nauki, pomagają się też wesprzeć. Starsze dzieci bardzo lubią bawić się w wyścigi pingwinów. Nie korzystamy z nich natomiast do nauki - dla najmłodszych są one po prostu zbyt ciężkie do przesunięcia. Nasz cel jest inny - żeby dziecko nauczyło się balansu ciałem i stało na nogach samo, bez nienaturalnego wychylania się do przodu.

Jak uczyć? Bez zbędnego stresu. Nie mówimy tu o zdrowej rywalizacji, a o wygórowanych oczekiwaniach niektórych rodziców. Jeśli widzimy, że dziecko ma jeszcze drugiego trenera - za bandą - to grzecznie, aczkolwiek stanowczo prosimy o skierowanie się na trybunę. Wiadomo, zawsze chcielibyśmy, żeby nasze dzieci przyswajały nowe umiejętności najlepiej, a przynajmniej tak dobrze, jak rówieśnicy. Pamiętajmy jednak, że każdy z nas uczy się w innym tempie i nauka powinna być dostosowana do indywidualnych potrzeb. Zajęcia muszą być dobrze zbalansowane - im młodsze dziecko, tym więcej zabaw. Opowiadamy bajki, z upadku tworzymy wspaniałą historię, każdy, nawet najmniejszy sukces nagradzamy komplementem. Motywujemy i rozwijamy wyobraźnię.

Ruch to zdrowie. Co rozwija jazda na łyżwach?

Uprawianie łyżwiarstwa niesie za sobą wiele korzyści. To tak naprawdę jedna wielka koordynacyjna zabawa, już od pierwszego kontaktu z lodem ćwiczymy równowagę, próbujemy zsynchronizować ręce z nogami. Uczymy się koordynować poszczególne części ciała, oddzielać je od siebie. Nawet nie zauważamy, jak zaczynają pracować wszystkie mięśnie. Łyżwiarstwo wzmacnia całe ciało, wysmukla je. Uczymy się gracji i rozwijamy gibkość, a także przy okazji hartujemy organizm. Dlatego bardzo wielu lekarzy "przepisuje" swoim małym pacjentom ruch w postaci chodzenia na łyżwy.

Sprzęt. Własny czy wypożyczony?

Własne, dobrej jakości łyżwy, to w naszym sporcie podstawa. Oczywiście, na pierwsze kilka spotkań, kiedy nie wiemy jeszcze, czy dziecku spodoba się nowa aktywność, możemy skorzystać z usług wypożyczalni. Niektóre z nich proponują naprawdę niezłej jakości sprzęt, należy jednak pamiętać, że łyżwy dopasowują się do nogi. Przed kupnem własnego sprzętu warto zasięgnąć opinii u specjalistów, bowiem nawet 80 procent oferowanych na rynku butów z łyżwami nadaje się po kilku wyjściach na lodowisko do kosza. Złamane cholewki, dziwna konstrukcja ząbków, fatalnej jakości i źle przykręcone płozy. I początkowa oszczędność kończy się zdublowaniem wydatków i frustracją dziecka - przecież tydzień temu radziło sobie nieźle w wypożyczonym sprzęcie, a teraz nie może się podnieść z lodu. Wysoka jakość i niska cena - to byłoby oczywiście połączenie idealne, ale od razu uprzedzamy: w tym wypadku jest to niemożliwe. Dobra jakość musi kosztować więcej, niż prostsze rozwiązania wykonane z tańszych materiałów. Ale chodzi przecież o nogi naszych dzieci.

Przy zakupie łyżew warto jest zwrócić uwagę na następujące rzeczy:

1. Buty powinny być "w sam raz", zarówno jeśli chodzi o długość, jak i szerokość. Z oczywistych względów nie mogą być za krótkie lub za wąskie. Nie powinny być też za długie lub za szerokie. Takie buty powodują, że stopa przemieszcza się w nich i nie ma się "wyczucia łyżwy". Również siły, jakie działają na stopę podczas wykonywania różnych kroków i ewolucji, źle się rozkładają. Konsekwencją tego jest nieadekwatne do przebytego wysiłku zmęczenie nóg, ból, co w niektórych przypadkach może nawet prowadzić do powstania niepotrzebnych urazów. To, czy buty są "w sam raz", możemy ocenić dopiero, gdy je zawiążemy (lub zapniemy klamry, często występujące w butach plastikowych) i staniemy w nich na podłożu; nie polecamy łyżew rozsuwanych, "rosnących wraz z dzieckiem" - but rośnie rzeczywiście, ale płoza zostaje przecież tej samej długości

2. Cholewka buta nie może być "złamana" w żadnym miejscu, gdyż wtedy nie usztywni nam stawu skokowego

3. Łyżwy powinny być (prawidłowo!) naostrzone

4. Zamontowanie łyżew powinno spełniać dwa podstawowe wymogi, po pierwsze położenie wzdłuż osi długiej buta (przechodzącej poprzez środek obcasa i podeszwy - z lekkim wskazaniem na duży palec u nogi), po drugie płoza łyżwy musi być prostopadła w stosunku do podeszwy i obcasa buta.

Dbanie o łyżwy

Łyżwiarstwo uczy samodzielności i dbania o sprzęt. Samodzielne zawiązanie łyżew to dla malucha duże wyzwanie - ale jakaż satysfakcja, gdy nie trzeba już prosić o pomoc nikogo dorosłego. O swój sprzęt trzeba dbać - nie biegać w nim po betonie, chodzić w ochraniaczach, a po skończonym treningu przecierać łyżwy szmatką i zakładać im specjalne, materiałowe ochraniacze (tzw. "śpioszki"), które zbierają wilgoć i zapobiegają powstawaniu rdzy. Gdy dzieci są już tego świadome, to zdejmowanie łyżew zaczyna przypominać pewien rytuał i biada rodzicowi, który pośpiesza malucha, żeby szybciej wyjść z lodowiska.

*Jacek Tascher

Mistrz i wicemistrz Polski w łyżwiarstwie figurowym - w konkurencji solistów i par tanecznych. Reprezentował kraj na Mistrzostwach Europy i Świata. Trener II klasy, absolwent warszawskiej AWF. Wieloletni szef wyszkolenia Polskiego Związku Łyżwiarstwa Figurowego, od 1996 roku komentator Eurosportu. Towarzystwo Łyżwiarstwa Figurowego Walley założył w 1991 roku i od tego czasu promuje łyżwiarstwo amatorskie w Polsce. Od kilku lat towarzyszy mu córka Magdalena, a Walley ma swoje oddziały w Warszawie, Łodzi, Skawinie i Krakowie. Prywatnie mąż i wielbiciel zwierząt.

*Magdalena Tascher

absolwentka Europeistyki UW. Na łyżwach od dziecka, wiele lat trenowała też taniec nowoczesny. Zna trzy języki obce, okres studiów dzieliła między staż w Berlinie, a pobyt w Moskwie, gdzie miała okazję podglądać, jak pracują najlepsi trenerzy łyżwiarstwa figurowego. Rozwijanie szkoły nauki jazdy na łyżwach Walley oraz wyczynowej grupy łyżwiarskiej Walley Ice Story a także praca przy dużych sportowych imprezach to jej pasja. Praca z dziećmi sprawia jej największą radość.

Nasz pierwszy raz z dzieckiem na nartach

źródło: Okazje.info

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.